Życie jest krótkie, mamy przed sobą ograniczoną ilość dni, więc powinniśmy przywiązywać ogromną wagę do tego, co robimy, z kim i gdzie. Jeśli nie czujemy się szczęśliwi, nie możemy marnować czasu, czekając aż coś się odmieni, musimy wziąć sprawy w swoje ręce i odpowiednio pokierować własnym losem. Łatwo powiedzieć, prawda ? Tylko co robić, gdy nie ma się pomysłu na życie, gdy wszystko wydaje się ulotne i bez sensu ? W co się zaangażować, gdy na każdym kroku spotyka nas rozczarowanie, gdy brakuje stałych punktów, oparcia i wiary w możliwość realizacji marzeń ?
Mam kilka planów na przyszłość, to one oddają mi energii, chociaż nieustannie towarzyszy mi myśl "po co to wszystko" i "co będzie, gdy już osiągnę cel".
Jednak najbardziej przeraża mnie coś innego. Ostatnio uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nasze przywiązanie do miejsca i drugiego człowieka jest bardzo złudne. Wydaje nam się, że nie moglibyśmy żyć gdzie indziej, z kimś innym, trudno nam sobie wyobrazić, że moglibyśmy robić coś innego niż teraz. Aż nagle przychodzi moment, w którym coś się zmienia o 180 stopni. Na początku cierpimy, czujemy się nieswojo w nowej sytuacji, ale życie płynie dalej i szybko zapominamy o tym, co było przedtem. I okazuje się, że możemy mieszkać w innym mieście, przyjaźnić się z innymi ludźmi, wykonywać zupełnie inne obowiązki. Czyli nikt nie jest wyjątkowy, nasze więzi są płytkie i kruche, wszystko i wszystkich da się zastąpić ? Chyba tak, lecz i tak ci wyjątkowi ludzie którzy towarzyszyli w większości naszego życia i tak pozostaną głęboko w sercu.